Złotoryja
Złoto
Kolekcja strojów
Vademekum Poszukiwacza
Inni o Nas
RMF 10 lipiec 2011
Złotoryja
Żółty kruszec do dziś można znaleźć w większości potoków i rzek w okolicach Złotoryi. Zanim jednak zdecydujecie się na poszukiwania polecam zajrzeć do Muzeum Złota przy ul. Zaułek 2.
Możecie też odwiedzić Kopalnię Złota "Aurelia". Wjazd samochodem od ulicy Chojnowskiej, pieszo od ul. B. Chrobrego. Polecam też spotkać się z przedstawicielami Polskiego Bractwa Kopaczy Złota.
Ich siedziba mieści się przy Pl. Lotników Polskich 3a. Dopiero z taką wiedzą, uzbrojeni w narzędzia do poszukiwań, wejdźcie do potoku by poszukać szczęścia. W Złotoryi, bowiem możemy przeżyć prawdziwą przygodę. A nawet poczuć się jak poszukiwacze złota na dzikim zachodzie i przy okazji stojąc w rzece trochę się ubrudzić. W końcu jak pisał Mikołaj Rej: "Lepsza cnota w błocie, niż niecnota w złocie."
Źródło:
http://www.rmf.fm/swoja-droga/show,264,zlotoryja.html
Złotoryja 2003
W dniach 23-25 maja w Złotoryi już po raz 10 odbyły się mistrzostwa w płukaniu złota. Jest to tradycyjna, doroczna impreza organizowana przez władze miejskie Złotoryi i miejscowe Bractwo Kopaczy Złota, zrzeszające pasjonatów ręcznego pozyskiwania tego cennego kruszcu. Już kilkaset lat temu odkryto, że płynąca przez miasto rzeka Kaczawa niesie w swoim nurcie złote drobiny. Od tego czasu najpierw robotnicy (gdy wydobywanie złota miało tu charakter przemysłowy), a później pasjonaci (czasy nam współczesne) systematycznie przesiewali piaski Kaczawy w poszukiwaniu złotych grudek. Obecne mistrzostwa to próba podtrzymania pięknych tradycji miasta oraz szansa na pokazanie go Polsce i swiatu. Każdego roku setki turystów i zawodników biorą udział w tej świetnej zabawie.
Turniej płukania złota odbywa się na terenie złotoryjskiego zalewu, a zmaganiom zawodowców i amatorów towarzyszy bardzo bogata oprawa - koncerty, konkursy dla dzieci czy pokazy sztucznych ogni. Zawodnicy mają przygotowane specjalne stanowiska, gdzie stojąc po kolana w wodzie, pod czujnym okiem sędziów mają okazję popisać się swoim kunsztem. Każdy startujący otrzymuje od jury wiadro z piaskiem, w którym umieszczone jest kilka złotych drobin. Ich prawdziwą liczbę znają tylko sędziowie. Zawody polegają na jak najszybszym odnalezieniu wszystkich złotych ziarenek. Za "zgubienie" każdego z nich naliczane są punkty karne. Kopacz musi pracować bardzo szybko, ale jednocześnie w wielkim skupieniu, bo nawet mały błąd czy nieuwaga może pozbawić go zwycięstwa. Bardzo ważnym narzędziem jest odpowiednia misa - płaskie naczynie wykonane z metalu lub plastiku, w którym odbywa się przepłukiwanie żwiru czy piasku. Można zaobserwować różne rodzaje mis - większość z nich jest dość szeroka i płytka (przypominają chińskie kapelusze), ale są też misy przypominające swym wyglądem szufle. Oczywiście każdy kopacz jest święcie przekonany, że jego misa jest tą najlepszą.
Czytaj więcej: Odkrywca - Gazeta dla poszukiwaczy - Złotoryja 2003
National Geographic Traveler 23 września 2013
Zamożni i ci, którzy dopiero zamożnymi chcą się stać. Młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, z całej Polski i krajów sąsiedzkich. Brodząc po kolana w wodzie, wypatrują wśród brudnego szlamu charakterystycznych małych grudek złota. (Uwaga! Łatwo pomylić je ze zwykłymi żółtymi kamykami). Komu w tym roku się uda? Kto wróci ze Złotoryi do domu w złotym blasku chwały?
Na ostudzenie emocji krótka lekcja historii. Leżące na Dolnym Śląsku miasto od średniowiecza związane było z wydobyciem złota, które znajdowano w okolicy. Tereny w dolinie rzeki Kaczawy były jednymi z najbogatszych w Europie pokładów piasków i żwirów złotonośnych. Rocznie wydobywano do 50 kg czystego kruszcu. Sława tutejszych złóż szybko dotarła do najdalszych zakątków Polski i Niemiec. Zaczęli przybywać zarówno górnicy, jak i zwykli osadnicy. Tak w XI w. rozpoczęła się prawdziwa gorączka złota, która trwała przez następne dwa stulecia. Szacuje się, że w tym czasie wydobyto w okolicach miasta ponad 5 ton cennego kruszcu.
Złota szukano także, drążąc długie sztolnie wgryzające się w głąb okolicznych masywów. Na stokach Góry św. Mikołaja znajduje się zabytkowa Kopalnia Złota „Aurelia”, gdzie zagłębiając się w jej ciemne korytarze, poczuć można atmosferę średniowiecznych poszukiwań. Sztolnia owiana jest mgłą tajemnicy. Dlaczego nie ma jej na przykład na starych mapach? Niewykluczone, że w 1945 r. część korytarzy wycofujący się Niemcy zasypali, a część wysadzili w powietrze, czego dowodem mogą być odnajdywane elementy niemieckiej broni w oczyszczanym, niedawno
odkrytym Szybie Karola. W mieście warto także odwiedzić Muzeum Złota. W XIV w. eksploatacja złóż stała się jednak nieopłacalna. Jej mieszkańcy zajęli się m.in. handlem, piwowarstwem i sukiennictwem. Ale tradycja poszukiwania złota przetrwała. Polskie Bractwo Kopaczy Złota co roku, pod koniec maja, organizuje Mistrzostwa Polski w Płukaniu Złota. I to wtedy miasto na kilka dni opanowuje gorączka niczym ta sprzed stuleci. Po znalezieniu kruszca każdy zawodnik otrzymuje Certyfikat Płukacza Złota. A na pamiątkę zatrzymuje fiolkę z własnoręcznie wypłukanym kruszcem. Nie można sobie wymarzyć lepszej pamiątki z wakacji!
Warto wiedzieć:
-Tereny nad rzeką Kaczawą były bardzo bogate w złoto. Rocznie wydobywano nawet 50 kg czystego kruszcu.
- Kopalnia Złota „Aurelia” jest otwarta dla zwiedzających od maja do końca września. Bilet normalny kosztuje 5 zł, a ulgowy 3,5 zł. Muzeum Złota mieści się zaś przy ul. Zaułek 2. Polskie Bractwo Kopaczy Złota, www.pbkz.pl
Źródło:
Uniwersttet Zielonogórski - działa tam Akademickie Bractwo Kopaczy Złota Aurum pod egidą Brata Dariusza Michalskiego. Aktywnie uczestniczy nie tylko w organizowanych przez PBKZ zawodach, ale również samodzielnie podejmuje działania w zakresie promocji płukania złota. Efektem tego jest relacja, która ukazała się w periodyku:
U N I W E R S Y T E T Z I E L O N O G Ó R S K I N r 6 ( 2 1 7 ) c z e r w i e c 2 0 1 4.
Zielonogórskie Akademickie Bractwo Kopaczy Aurum jest najmłodszym kołem naukowym, które powstało na Uniwersytecie Zielonogórskim. Zostało wpisane w Rejestrze Kół Naukowych 19 maja 2014 r. pod numerem 128/2014. W tym samym dniu Koło było organizatorem I Akademickich Mistrzostw w Płukaniu Złota w Zielonej Górze.Grupa członków Koła postanowiła także spróbować swoich sił w XXI Międzynarodowych Mistrzostwach Polski w Płukaniu Złota w Złotoryi. Bez wielkiego treningu, z ogromnymi nadziejami grupa 11 osób wraz z rodzinami i przyjaciółmi wybrała się na oficjalne zawody. Wszyscy dzielnie walczyli w półfinałach i cała grupa (w różnych kategoriach) wansowała do finałów. Koło naukowe postanowiło brać udział w jak największej ilości kategorii wiekowych i drużynowych.
W Mistrzostwach Polski można wziąć udział w następujących kategoriach:
- Przedszkolaki – do 7 lat,
- Dzieci – do 12 lat,
- Juniorzy – do 16 lat,
- Amatorzy,
- Miska Tradycyjna
- Weterani - powyżej 60 lat,
- Puchar Wielkiego Mistrza
- Profesjonaliści,
- Profesjonalistki,
- Drużyny 2-osobowe,
- Drużyny 3-osobowe,
- Drużyny 5-osobowe.
Czytaj więcej: Akademickie Bractwo Kopaczy Złota na Uniwersytecie Zielonogórskim
Puls Biznesu 2007-08-03
Złotoryja, stolica polskiego złota. Okoliczne potoki podobno skrywają go tyle, że wystarczy na zapełnienie fortu Knox. Czy rzeczywiście? Może to bajka dla turystów. Sprawdzimy. Namówiliśmy jednego z poszukiwaczy do współpracy. Miejsce spotkania: przed miejskim basenem w samo południe. Biały citroen berlingo już czeka. Na nasz widok rusza. My za nim.
Wyjeżdżamy z miasteczka. Wkrótce docieramy nad złotonośny potok. Nie wiemy ani jak się nazywa, ani gdzie jest, bo kluczyliśmy po drodze tak, że sami tu nie wrócimy.
— W okolicy złota jest od groma. Na Skrze, pod Nowym Kościołem — mówi Konrad Bryła, wyciągając z bagażnika sprzęt: plastykową miskę z karbowanymi brzegami i szklaną fiolkę na kruszec.
— Plastyk? Czemu nie miedziana?
— A czemu miedziana? Tę przywiozłem z RPA. Tam takimi wypłukują. Typów misek jest tyle, ilu poszukiwaczy. Afrykańskie, z wieloma rowkami, kanadyjskie, które mają mniej rowków, oraz stożkowe. Są też nasze, złotoryjskie, podobne do kanadyjskich, z trzema rowkami. Od biedy to nawet zwykłym wiadrem można płukać — uważa Konrad.
Po kwadransie stoimy po kolana w wodzie z nadzieją, że wyjdziemy z niej bogaci. Zgięci wpół. Nad głowami palące słońce, w dłoniach miski. Jak Chińczycy na polu ryżowym. Nabieramy piasku. I wody do szklanych fiolek, do których wrzucimy znalezione drobinki.
Pierwsze ruchy i wszystko ląduje w wodzie. Jeżeli ktoś sądzi, że wystarczy jak na westernach kręcić miską spiralki, to złoto zobaczy jedynie na obrazku. Trzeba wykonywać wprawne ruchy, jak Konrad. Szybkie, przy tym delikatne niczym balet. Po kilku minutach z piasku pozostałego na misce wyłuskuje trzy złociste drobinki. Naciska na nie końcem palca, złoto się przykleja, po czym umieszcza je w fiolce trzymanej w ustach.
ARTYKUŁ: ONET PODRÓZE 2009
W okolicach Złotoryi drogocenne drobinki można znaleźć nawet w kretowisku. Poszukiwacze przemywający złotonośne piaski wydobywają ok. 0,5 kg kruszcu rocznie, ale wielkie samorodki wciąż czekają na swoich odkrywców. Bo w to, że ktoś kiedyś znajdzie nad Kaczawą bryłkę złota o wielkości pięści, nikt nie wątpi. Do Kaczawy na pewno nie wejdziemy. Po ostatnich deszczach wezbrała tak, że nurt porwałby nie tylko płucznię, ale pewnie także i nas. Idziemy nad mały zalew. Kopacze wyciągają łopaty, miski i fiolki, do których mają trafić drogocenne okruchy. Zakładamy wodery, dwie łopaty wybranego niedaleko brzegu piachu lądują w mojej misce, opiekująca się pisklętami kaczka nie spuszcza nas z oczu.
- Na początku trzeba mocno, a później delikatnie. Odwrotnie niż z kobietą - śmieje się Roman Drozd, pokazując, jak obchodzić się z miską. Złota szuka od 15 lat, w ciągu kilku minut potrafi przepłukać 20 kg piasku. Mnie przepłukanie dwóch kilogramów zabiera blisko kwadrans. W teorii wygląda to tak: trzymając miskę równo z taflą wody trzeba zamienić piach w zawiesinę, a potem okrężnymi ruchami pozbyć się go z naczynia, pilnując, żeby nie stracić ciężkich drobinek, które powinny osiąść na dnie. W praktyce okazuje się, że ciężkie drobinki nie są wcale takie ciężkie - wystarczy jeden nieuważny ruch i można pożegnać się z marzeniami o złotych okruchach. Płuczemy wpatrując się w szlich - gromadzący się na dnie miski ciemny koncentrat ciężkich minerałów. Ten etap wymaga największej precyzji. - Cierpliwości. Złoto zawsze pokazuje się ostatnie - instruuje Drozd. Ostrożnie nabiera wody, wirując miską pozbywa się kolejnych warstw osadu. Po chwili: - No jest. A nie chciał pan wierzyć.
Odrywam się od płukania. Faktycznie. Na ściance miski coś błyszczy. Tego koloru nie da się pomylić z żadnym innym. To złoto! Drobinka o wielkości niespełna milimetra ląduje w wypełnionej wodą fiolce. Niespełna minutę później pokazuje się drugi okruch. Drozd uśmiecha się pod nosem.
W mojej misce nic nie błyszczy, ale tak łatwo nie zrezygnuję. Dwie kolejne łopaty piachu i miska w wodę. - Prawidłowy odruch. Gorączka złota powoduje, że nawet po kilku godzinach płukania nie bolą plecy - mówi Krzysztof Jędruszkowicz, poszukiwacz złota od ośmiu lat.