poniedziałek, 17 września 2012 14:36
Krótka, albo nawet bardzo krótko-intensywna wyprawa do Holladu na Mistrzostwa tego kraju w Płukaniu Złota...
6-osobowa reprezentacja Polski dotarła na miejsce w ubiegły piątek późnym wieczorem, po małym zbłądzie w okolicy Berlina oraz niewielkim szumie informacyjnym (w tym przypadku przeze mnie spowodowanym)... ale jakoś poszło (10 godzin jazdy... ufff).
Następnego dnia, po krótkiej nocnej aklimatyzacji w obcym nam mentalnie i krajobrazowo kraju, udaliśmy się na miejsce zawodów, oczywista z zamiarem stoczenia chociażby w miarę równej walki... :-)
W mistrzostwach uczestniczyło ok. 40 zawodników z Holandii, Francji, Austrii, Niemiec, Brazylii (tak jakby, bo trochę z Niemiec) i Słowacji. Pozgłaszaliśmy się gdzie się dało (do misek tradycyjnych, czyli kanadyjskich i stożkowych również, no bo niby czemu i nie) i jak się później okazało dość słuszne było to pociągnięcie.
Co prawda oszałamiających rezultatów nie uzyskaliśmy, ale młodzież przyszalała: Kacper Soja został wicemistrzem w kategorii juniorów, Martyna 6. miejsce, Agnieszka 7.
Drużyną 3-osobową zajechaliśmy do finałów i zakończyliśmy na 6. miejscu (za dużo zabawy przy wyciąganiu złota niestety, bo wynik mógł być lepszy).
W miskach stożkowych po przebrnięciu eliminacji i półfinałów ja z Konradem dostaliśmy się do finałów (zaskoczenie przynajmniej w moim przypadku, ponieważ kilkanaście lat tej miski w rękach nie miałem - nie licząc tegorocznego pucharu Sudetów i Wielkopolski, gdzie w jednym nic nie wypłukałem, a w drugim 10O% więcej, czyli 1 szt.). Ostatecznie Konrad zajął 7 miejsce, a ja 9.
Zbyszek przyszalał z kanadyjką i... dotarł do półfinału.
Trzeba przyznać, że jak by na to nie patrzeć, wyjazd okazał się nader udany - nie tylko z powodu 2. miejsca Kacpra, co i tak samo w sobie wyczynem było niezłym...
Pomijając fakt, że nie dotarliśmy ostatecznie do Amsterdamu (powrót do Polski w niedzielę, więc sił zbrakło), że widzieliśmy zaledwie jeden wiatrak i jednego tulipana (za to metalowego wysokości kilkunastu metrów), ale za to zaledwie raz byliśmy w depresji (minus 10 m - nie w Rio) - i to mimo rozegrania 15 partii w bilarda (Zbychu jeszcze się odegramy...), no i co najistotniejsze opanowaliśmy obce techniki posługiwania się miską, więc drżyjcie płukacze podczas kolejnych edycji mistrzostw i pucharów (no może co nieco wymaga jeszcze podszlifowania (pewnie nawet dość intensywnego podszlifowania), ale już niebawem przed nami Mistrzostwa Świata w RPA, więc eksperymentów z miskami będzie ciąg dalszy. Odliczanie już włączone, wylot za tydzień...
Norbet Mąkowski