wtorek, 20 lipca 2010 18:10
22-06-2004
A więc z kolejnych międzynarodowych mistrzostw w płukaniu złota wróciliśmy z tarczą. W większości jest to oczywiście zasługa naszego od lat najlepszego zawodnika, Tadeusza Wasilewicza. Do tego zresztą zdążył nas przyzwyczaić. Ale zacznijmy od początku.
Wyruszyliśmy z Poznania w trzech: Roman Drozd oraz Jarosław i Piotrek Dudkiewicz. Zabierając po drodze z Wilkowa naszego mistrza około godziny 15 byliśmy na trasie do Rauris, malowniczo położonego w dolinie u podnóży słynnego szczytu Glossglockner (ok.3800 m n.p.m.) małego miasteczka na pograniczu Austrii i Niemiec. Gdy minęliśmy Monachium zrobiło się ciemno i nawet nie zauważyliśmy pięknego alpejskiego krajobrazu, jaki rozpościerał się naokoło. Mogliśmy go docenić dopiero w drodze powrotnej. Gdy około godz. 1 w nocy dotarliśmy po niewielkich perturbacjach do miejsca mistrzostw, padliśmy do lóżek w uroczym pensjonacie, jaki udostępnił nam główny organizator zawodów, Niko Granegger.
Nazajutrz, o pięknej pogodzie, w okolicach godziny 11, rozpoczęły się pierwsze konkurencje. Pierwsza runda eliminacji bardzo udała się naszym reprezentantom. Zestawieni bowiem razem w jednej grupie eliminacyjnej wszyscy zajęli miejsca w pierwszej dziesiątce. Sama formuła mistrzostw była zresztą dość dziwna, połączono bowiem w grupie profesjonalistów zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Ale jak się później okazało słaba płeć wcale nie stała na straconej pozycji...
Po około dwóch godzinach słoneczna pogoda umożliwiająca podziwianie pięknych ośnieżonych alpejskich szczytów zamieniła się w rzęsiście padający deszcz, który zostawił nas dopiero... na autostradzie w Bawarii podczas drogi powrotnej. Kolejne rundy rozgrywano więc w uciążliwych strugach wody, zmuszających zawodników do spędzania większości czasu pod specjalnie zbudowanym na okoliczność mistrzostw namiocie.
I właśnie takie warunki były idealne dla rozpoczęcia się wśród uczestników nowej gorączki, tym razem nie złotej. Furorę robiła Wasylówka, łatwopalny alkohol produkowany przez Mistrza Tadeusza. Wszyscy zachwycali się niezwykłymi smakiem i mocą tego trunku. Właściciel restauracji, w której odbywała się w sobotni wieczór impreza dla płukaczy, po skosztowaniu Wasylówki w drewnianego kieliszka, które nasi zawodnicy przywieźli z zawodów w Finlandii, tak bardzo zasmakował w przywiezionym przez nas alkoholu, że zapowiedział, że gdy za dwa lata znów będą się w Rauris odbywać mistrzostwa Austrii, Tadeusz ma przywieźć... 300 litrów swojego specjału!
Po nawiązaniu mnóstwa nowych znajomości z zawodnikami, którzy zjechali się do Austrii około 80 z Niemiec, Czech, Szwajcarii, Słowacji, Francji i Polski, rozeszliśmy się do domów i namiotów. Następnego dnia rozgrywane były finały konkurencji, do końcowego etapu rywalizacji wśród profesjonalistów zakwalifikowali się Tadeusz Wasilewicz i Roman Drozd z Poznania. Tym większe było to osiągnięcie, że w finale uczestniczyło zaledwie 18, a nie jak w Złotoryi 30 zawodników. I ta runda była kolejnym już popisem Tadeusza, który płukał wspaniale i zajął w Mistrzostwach Austrii DRUGIE miejsce! Został zwyciężony tylko przez rewelacyjną Ilse Baron, żonę aktualnego mistrza świata weteranów, która tego dnia była nie do pokonania. Zdobyła złote medale i wielkie samorodki złota jako nagrody w konkurencjach weteranów, profesjonalistów i w drużynach dwuosobowych, razem z mężem Erichem. W tej właśnie konkurencji sukces odniosła poznańska drużyna „Condix”, która w składzie Jarosław i Piotr Dudkiewicz otarła się o podium zajmując ostatecznie pechowe czwarte miejsce w gronie 22 ekip. Po wręczeniu nagród wyruszyliśmy w drogę do domu, do Poznania przez Złotoryję i Wilków, ogromnie zadowoleni z występu.
Podsumowując zarówno atmosfera zawodów jak i poziom rywalizacji były bardzo dobre, i gdyby tylko pogoda dopisała bardziej i nasze rzeczy nie były do tego stopnia przemoczone, byłby to jeszcze wspanialszy wyjazd. Ale należy być dumnym w naszego występu i reprezentowania Polskiego Bractwa Kopaczy Złota na kolejnych silnie obsadzonych międzynarodowych zawodach. Po raz kolejny zadaliśmy kłam dziwnym opiniom wypowiadanym tu i ówdzie o niefunkcjonowaniu naszego Bractwa. Przyjaciele kopacze z innych krajów byli naszymi wynikami i opowieściami o naszej działalności mile zaskoczeni. Dali temu wyraz m.in. w zapewnieniach o chęci odtworzenia tradycji przyjazdów na nasze narodowe zawody jak i zapowiedzieli przyjazd na Puchar Sudetów i Zawody o Nagrodę Namiestnika Wielkopolskiego w Złotoryi (14 sierpnia br.)
Kończąc zawodnicy obecni za zawodach w Austrii umówili się na wyjazd na Mistrzostwa Niemiec do Goldkronach w dniach 9-11 lipca br.